Kraków, 8 kwietnia 2024 r.
OŚWIADCZENIE
W związku z publikacją w dniu 5 kwietnia 2024 na kanale „Szalony Reporter” na platformie YouTube wywiadu z p. Anną Marcinkowską oświadczam, że przedstawione w nim informacje i tezy są nieprawdziwe i stanowią celową manipulację opinią publiczną. W związku z tym moi prawnicy skierowali do p. Anny Marcinkowskiej oraz p. Tomasza Matysiaka (gospodarcza kanału na YouTube) wezwania do zaprzestania naruszania moich dóbr osobistych.
Zanim odniosę się do szczegółowych wątków poruszonych w rozmowie, chciałbym przedstawić ogólny kontekst sprawy.
P. Anna Marcinkowska od lat próbuje drogą sądową zmusić mnie do wypłaty nienależnych jej środków, z tytułu współpracy z jej ojcem, Jerzym Marcinkowskim, którą formalnie zakończyłem w 2001 roku podpisując akt notarialny, w którym m.in. Jerzy Marcinkowski odwołuje wszelkie zarzuty i pomówienia wobec firm Alti i Zarzadów Alti. Pani Marcinkowska domaga się różnych kwot przywołując rozmaite powody. Jednocześnie w 29 różnych postępowaniach wszystkie jej roszczenia były oddalane jako bezzasadne przez sądy lub rozpatrujące je instytucje państwa (znajdziecie je Państwo w załączeniu). Aktualnie p. Marcinkowska jest ze mną w kolejnym sporze sądowym – o sposób zarządzania nieruchomością w gminie Zielonki.
Uważam, że udzielenie wywiadu i publikacja w tym terminie ma na celu wywarcie na mnie presji do uzyskania przez nią nienależnych pieniędzy od Leszka Gibały lub powiązanych ze mną spółek. Jednocześnie wywiad zamieszczony na YouTube wpisuje się w akcję czarnego PR wymierzoną we mnie oraz członków mojej rodziny w związku z kampanią wyborczą do samorządu, w której bierze udział mój Syn, Łukasz Gibała. Aby uzyskać korzyść finansową p. Anna Marcinkowska stała się – świadomie lub nie – narzędziem propagandy i dezinformacji osób, które są przeciwne kandydaturze mojego syna na urząd Prezydenta Krakowa.
W wywiadzie p. Anny Marcinkowskiej pada wiele nieprawdziwych informacji lub insynuacji opartych na zmyślonych faktach czy niedopowiedzeniach. Pozwolę sobie krótko omówić główne wątki przedstawionej przez nią sprawy.
-
Współpracowałem z Jerzym Marcinkowskim (ojcem p. Anny Marcinkowskiej) w różnych formułach w latach ’90. W jednej firmie był moim pracownikiem, w innych spółkach miał status wspólnika lub mniejszościowego udziałowca. Nasze rodziny często spędzały czas razem. Z czasem jednak współpraca zaczęła się psuć przez postępującą chorobę alkoholową p. Marcinkowskiego. Choroba Jerzego Marcinkowskiego jest niezaprzeczalnym faktem – w rozprawach sądowych wielokrotnie potwierdzali ją zeznający świadkowie, ja osobiście byłem zaangażowany w pomoc w znalezieniu dla niego lekarza i terapii w Szpitalu Uniwersyteckim w Sosnowcu (w 1995 roku), który obecnie nosi nazwę Wojewódzkiego Szpitala św. Barbary.
-
Punktem zwrotnym w naszych relacjach z Jerzym Marcinkowskim były 2 sytuacje, które wydarzyły się w latach 1997-1998 roku. W ramach działalności Alti Huta Sędzimira zgodziła się przekazać nam zorganizowaną jednostkę liczącą około 170 pracowników. Jerzy Marcinkowski miał reprezentować naszą firmę na spotkaniu ze związkami zawodowymi, które poprosiły o rozmowę w związku z przejęciem. Niestety na spotkanie dotarł kompletnie nietrzeźwy, co skutkowało odwołaniem zaplanowanych rozmów. Gdy Marcinkowski doszedł do siebie, nie przeprosił za swoje zachowanie a wręcz przeciwnie – zaczął obrażać przyszłych pracowników i sugerować, że nasza firma tak naprawdę ich nie potrzebuje, że jego zdaniem mają niskie kompetencje. Po tej sytuacji relacje z Hutą zepsuły się i firma straciła większość zleceń. Druga sytuacja dotyczyła wypłaty 400 tys. zł (stanowiące przywłaszczenie) z konta spółki na swoje prywatne konto bez zgody innych wspólników oraz zgromadzenia wspólników. Wtedy zapadła po mojej stronie ostateczna decyzja o zakończeniu przez nas współpracy. Zatem jedyną przyczyną naszego rozstania z Jerzym Marcinkowskim były jego działania na szkodę spółki, a nie chęć oszukania przeze mnie wspólnika, co przez całą opublikowaną rozmowę insynuuje p. Marcinkowska.
-
Biorąc pod uwagę naszą wieloletnią znajomość i postępującą chorobę alkoholową Marcinkowskiego nie chciałem wchodzić na ścieżkę sądową i zgodziłem się na ugodowe zakończenie współpracy (zamiast skierować sprawę do Prokuratury). W 2001 roku podpisaliśmy z Jerzym Marcinkowskim, w obecności jego żony, ugodę. W ramach ugody Marcinkowski m. in. miał zwrócić 240 tys. zł z 400 tys. zł, które sobie bezprawnie wypłacił – nigdy to nie nastąpiło. Warto podkreślić, że Marcinkowski w tym samym okresie założył swoją spółkę z synem oraz córką Anna pod nazwą ALTI TECHNE sp. z o.o, do której na mocy ugody miała być przeniesiona część naszych usług w terminie 6 miesięcy. Założenie nowych spółek nie było elementem nieuczciwej konkurencji wobec Alti (jak sugeruje p. Marcinkowska), a elementem ustnej ugody z 1998 roku. Pan Marcinkowski nie skorzystał jednak z opcji zawartej w ugodzie z 2001 roku umożliwiającej mu przejęcie części zorganizowanych jednostek – działanie w tym czasie uniemożliwiała mu choroba postępująca alkoholowa i agresywne zachowania, brak zaufania ze strony naszych pracowników oraz kontrahentów. To wszystko sprawiło, że p. Marcinkowski nie był w stanie skorzystać z zawartej ugody ani jego syn oraz córka Anna Marcinkowska.
-
Przeniesienie zorganizowanych jednostek Alti do nowej firmy Alti Plus nie odbywało się na drodze oszustwa, co ponownie insynuuje w wywiadzie p. Marcinkowska. Wszystkie przeniesienia były dokumentowane i realizowane zgodnie z prawem na mocy nowych umów lub aneksów, było to rozliczane po stawkach rynkowych i poprzez faktury, w tym za zgodą wszystkich wspólników w tym Jerzego Marcinkowskiego (co również potwierdził w ugodzie notarialnej z 2001 roku).
-
Wysoce nieetyczne są insynuacje p. Marcinkowskiej, która sugeruje, że nasze rozstanie biznesowe z Jerzym Marcinkowskim i presja na niego wywierana były przyczyną udaru jej ojca. Wiele osób utrzymujących wtedy kontakt z Jerzym Marcinkowskim może potwierdzić, że był już wtedy w zaawansowanym stadium choroby alkoholowej. Wielokrotnie wcześniej, jak również w tym czasie docierały do nas informacje o nocowaniu przez pana Marcinkowskiego w piwnicy, samochodzie a także obserwowaliśmy ciągi alkoholowe w których np. przez 2 tygodnie przychodził do firmy brudny i nietrzeźwy. W dniu, w którym doszło do udaru również był nietrzeźwy – wedle relacji jego znajomych w takim stopniu, że żona bezpośrednio przed nieszczęśliwym zdarzeniem nie wpuściła go do domu. Po około 2 godzinach został znaleziony w okolicy swojego domu – a na jego ciężki stan po wypadku mogło mieć wpływ nieudzielenie mu na czas pomocy.
-
Łukasz Gibała nie był zaangażowany w relacje z Jerzym Marcinkowskim ani w działania Alti Plus S.A. W okresie początkowym (tj do 2001 roku) był na moją prośbę pasywnym akcjonariuszem, bo chciałem zaangażować go w moje przedsięwzięcia biznesowe. Mój syn nie był jednak zainteresowany tą działalnością – nie angażował się w decyzje spółki, nie wziął w tym czasie z Alti Plus żadnego wynagrodzenia ani dywidendy. Nie miał kontaktu z Jerzym Marcinkowskim. Wiązanie Łukasza Gibały z tematem moich relacji z p. Marcinkowskim nie ma żadnego uzasadnienia i jest celową manipulacją.
-
Nie są prawdziwe insynuacje p. Marcinkowskiej, że dorabiam się na oszukiwaniu kontrahentów. Wręcz przeciwnie, moje firmy były wielokrotnie nagradzane za status rzetelnego płatnika. Jako Alti Plus mieliśmy reputację najbardziej solidnego ze wszystkich odbiorców hurtowych. Nasza spółka nie zalegała z płatnościami, a część z nich była realizowana nawet przed terminem. Ponadto Spółka udzielała pożyczek w formie kredytów kupieckich setkom kontrahrentów.
-
Nie jest prawdziwe również twierdzenie p. Marcinkowskiej, że pożyczka dla spółki mojego syna Łukasza, powinna być opodatkowana kwotą rzędu 4 mln zł. W rozmowie zawarta jest sugestia jakoby nie dopełnił on obowiązku podatkowego. To wyjątkowa manipulacja, bo w takiej pożyczce nie występuje podatek PCC, a należny podatek jest płacony od kwoty odsetek, a nie kwoty pożyczki. Pani Marcinkowska przedstawia się w podcaście jako prawniczka i osoba obeznana w zasadach prowadzenia działalności gospodarczej, dlatego tych stwierdzeń nie można interpretować inaczej niż świadomą i celową manipulację wymierzoną w mojego syna.
W rozmowie p. Anny Marcinkowskiej z p. Tomaszem Matysiakiem pada wiele innych nieprawdziwych informacji, niemniej są to wątki poboczne, zupełnie niezwiązane z główną historią, dlatego dla czytelności je pominę.
Uważam za skrajnie nieetyczne przedstawianie publicznie nieprawdziwej historii i wykorzystywanie ciężkiej choroby swojego ojca do manipulowania opinią publiczną. Podkreślam, że w tle działań p. Anny Marcinkowskiej są nieuzasadnione roszczenia finansowe wobec mnie i moich spółek, które bezskutecznie próbuje wymusić od ponad 20 lat. Przy okazji staje się narzędziem brudnej kampanii wyborczej prowadzonej wobec mojego syna, której ofiarą pada cała nasza rodzina (m. in. w moim domu doszło miesiąc temu do włamania i kradzieży dokumentów firmowych).
Uważam za skrajnie nierzetelne i nieetyczne zachowanie p. Tomasza Matysiaka, który w swoim materiale przedstawił informacje podawane tylko przez jedną stronę i bezkrytycznie przyjął je za prawdziwe. Warto przy tym podkreślić, że nie jest on zawodowym dziennikarzem – w Internecie przedstawia się jako sympatyk Platformy Obywatelskiej i powołuje na znajomości m .in. z osobami funkcyjnymi w małopolskich strukturach partii. Jest to osoba niewiarygodna: w przeszłości karana za oszustwa i przestępstwa gospodarcze, pozostająca w sporze z innymi osobami, które podjęły wobec niego kroki prawne w celu ochrony swoich dóbr osobistych. Stworzenie tak manipulatorskiego materiału jest jednym z jaskrawych przykładów brudnej kampanii wyborczej prowadzonej przeciwko Łukaszowi Gibale.
Apeluję do Państwa, Dziennikarzy, o niepowielanie kłamliwych informacji i tez, mających u podstaw wyłącznie chęć osiągnięcia korzyści finansowych przez p. Annę Marcinkowską, a przy okazji realizujących cele konkurentów politycznych mojego syna.
Jednocześnie informuję, że wobec p. Anny Marcinkowskiej oraz gospodarza podcastu „Szalony Podcast”, p. Tomasza Matysiaka oraz każdej innej osoby, która powiela nieprawdziwe informacje uderzające w moje dobre imię i prowadzonych przeze mnie działalności będą podejmowane stosowne kroki prawne.
Niniejsza treść oświadczenia wyczerpuje moje stanowisko w sprawie. Na tym etapie, z uwagi na dobro podejmowanych działań prawnych, powstrzymuje się od dalszego komentowania insynuacji wyprowadzonych w przywołanym w treści oświadczenia materiale.
Leszek Gibała